
W ostatnią sobotę odbył się pogrzeb Józefa Bartosika, wieloletniego pracownika byłej wąbrzeskiej mleczarni znanego jako „złota rączka” i świetny mechanik samochodowy.
Empatyczny, dobry człowiek, bezinteresownie pomagający innym. W wieku 87 lat zmarł pochodzący z południa naszego kraju, a z wyboru wąbrzeźnianin przez zdecydowaną większość swojego życia. W ostatnich kilku latach kojarzony z poruszaniem się na elektrycznym wózku inwalidzkim w towarzystwie swojego psa Kajtka.
Jeśli ktoś nie potrafił podać nazwiska pana Józefa, to nieomylnie utożsamiał uśmiechniętego pana, którego w towarzystwie psa, razem przemieszczających się po ulicach miasta, widywało się niemal codziennie. Wpisywało się to w lokalny koloryt jako stały element codzienności, którego teraz nieodwołalnie zabraknie.
Józef Bartosik z przedwojennego pokolenia poznał wszystkie odcienie życia. Mimo różnych, niekoniecznie tylko dobrych doświadczeń, zachował pogodę ducha, dobre słowo i uśmiech dla każdego. Wychowany w czasach, gdy wszystkiego brakowało, nauczył się samodzielnie wykonać wszystko, co akurat było potrzebne. Jako mechanik samochodowy, nie mogąc kupić (w dawnych latach) potrzebnej części, po prostu ją tworzył. Co więcej, posiadał do tego wszystkie umiejętności. Spawanie, toczenie, szlifowanie, lutowanie i inne niezbędne prace nie miały dla niego żadnych tajemnic. A najdziwniejsze było to, że po wielu godzinach pracy przy samochodzie, który odmówił posłuszeństwa właścicielowi i został doprowadzony do użyteczności rękoma Józefa Bartosika, często w godzinach nocnych, bo rankiem potrzebny był do użycia, mechanik nie chciał zapłaty za swoje usługi.
W dzisiejszych czasach taka sytuacja wydaje się totalnie absurdalna. Dlatego tak bardzo żal pokolenia, które teraz odchodzi. A razem z nimi wartości, które żyły tylko w ich obecności.
B. Walas, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie