Reklama

Co z zadaniami domowymi?

Gazeta CWA
08/03/2024 11:17

Niedawno skończyły się ferie zimowe, a więc uczniowie wrócili do szkół. Młodzież już czeka na wdrożenie programu ograniczenia zadań domowych, który ma działać od kwietnia br.

Zapytaliśmy o zdanie na ten temat doświadczoną pedagog szkolną, która wypowiada się następująco:

 

– Wszystko zależy od wielu czynników warunkujących rozwój dziecka. Należy zacząć od poziomu rodziców ucznia, tych którzy potrafią pomóc swojej córce lub synowi w szerokim zakresie i drugich, niepotrafiących spełnić oczekiwań systemu. Nawet najbardziej uczciwie i z pasją przeprowadzone zajęcia lekcyjne przez nauczyciela wymagają powtórzenia i utrwalenia. Dotyczy to wielu przedmiotów, choćby języków obcych, gdzie powtarzanie wielokrotne słówek przynosi oczekiwane rezultaty. Jest wielu ambitnych rodziców, chcących pomóc dzieciom w najbardziej właściwy sposób. W moim mniemaniu dotyczy to mniej więcej 60 % matek i ojców w odbiorze wspólnym lub oddzielnie. Wystarczy jeden zaangażowany rodzic, żeby dziecko radziło sobie z wyzwaniami stawianymi przez system edukacji. Brak lub ograniczenie zadań domowych wiąże się z potrzebą wypracowania nawyku dobrowolnego przygotowania się ucznia do sprawdzianu czy egzaminu. Powtórzenie materiału bez nakazu i odpytywania to duża zmiana, która wymaga czasu i ogromnej świadomości uczniów i ich rodziców. Wystarczy podać pierwszy z brzegu przykład, dotyczący umiejętności czytania. Rodzice czytający dzieciom bajki od wczesnych lat przedszkolnych swoich pociech wyrobili pewnego rodzaju nawyk i potrzebę tego rodzaju działania. Dzieci zainteresowane literaturą i później starsi uczniowie mają naturalne zainteresowanie książkami. One we wczesnym etapie edukacji znacznie lepiej poradzą sobie z umiejętnością czytania, bo zainteresowanie opowieściami wszelkiego rodzaju będzie motywacją do samodzielnego powtarzania, składania liter, czytania jako takiego, itd. Dziecko w takim wypadku ma wewnętrzny impuls, żeby powtarzać i doskonalić nabyte umiejętności. Z czasem nie będzie potrzebowało dodatkowej zachęty, bo złapie tzw. bakcyla czytania i czerpania wiedzy z dostępnych źródeł. Odpowiadając ostatecznie na zadane pytanie: likwidacja zadań domowych w najmłodszych klasach to dobry pomysł, bo z reguły stali za tym rodzice i to oni powinni w tym momencie wolny czas przeznaczyć na rozwój swoich dzieci w zakresie, o którym oni najlepiej wiedzą, że warto coś powtórzyć lub poprawić. Ograniczenie powtórzeń i utrwalania wiadomości w starszych klasach musi być jednoznaczne z cięciami w podstawie programowej. Inaczej się nie da. A że wiele wiedzy przekazywanej uczniom na lekcjach jest zbędne, to wiemy wszyscy i to od wielu lat. Czas najwyższy na rozsądne zmiany – podsumowuje rozmówczyni.

 

Udało nam się uzyskać komentarz do sprawy pierwszego obywatela Wąbrzeźna i jego syna Juliana. Pierwsze słowa odnoszą się do załączonego zdjęcia:

 

„... Ten z lewej ma dzisiaj oficjalne wydarzenie w szkole... Ten z prawej kilka oficjalnych spotkań w urzędzie. Mój syn bardzo cieszy się na mniejszą ilość zadań domowych. Większa ilość czasu wolnego pozwala rozwijać zainteresowania i hobby dzieci, jednak ja sam muszę razem z żoną jeszcze przeanalizować sprawę i dobrze się zastanowić – dodaje włodarz miasta.

 

Rozmówcy z uczniowskiego przedziału wiekowego są zdecydowanie za ograniczeniem zadań domowych, a im starsi, tym bardziej podkreślają możliwość rozwijania swoich zainteresowań w czasie tak uzyskanym. Natomiast rodzice, podobnie jak burmistrz, pozostawiają sobie czas do namysłu i obserwacji rozwoju wydarzeń związanych ze sprawą.

 

Kolejni zapytani w temacie ograniczania zadań domowych to 42-letni ojciec Michał i jego 13-letni syn Aleksander. Starszy z nich mówi:

 

– Moim zdaniem jest najwyższy czas, żeby w ogóle zmienić system edukacji. „Pan Tadeusz” to wyjątkowy trzynastozgłoskowiec traktujący historię w genialny sposób. Nic dziwnego, że chyba w każdym mieście jest ulica Mickiewicza. Słowacki, Norwid i wielu innych też zostali docenieni w ten sposób. Jednak czasy się zmieniają. To czym my żyliśmy, nasi rodzice i dziadkowie, niekoniecznie jest kompatybilne z obecnymi czasami. Moim zdaniem dobrze byłoby, gdyby na technice dzieci uczyły się konfiguracji telefonu i innych urządzeń cyfrowych, a obsługa pralki winna być też w zakresie edukacji szkolnej. Umiejętność składania mebli i właściwego czytania instrukcji przydałaby się wielu osobom. Zabezpieczenie kont internetowych z bankowymi włącznie winno być w programie techniki lub informatyki. Pantofelek z biologii w tym nie pomoże, tak samo jak zapis chemiczny jakiejkolwiek reakcji. Po prostu trzeba dostosować się do realiów współczesności. Uważam też, że spotkania z psychologiem jako cotygodniowe zajęcia winny być w podstawie programowej, której zasady na poziomie nauczania podstawowego powinny być bardzo ogólne i wskazujące źródła szukania dodatkowych informacji dla chętnych. Na poziomie ponadpodstawowej edukacji trzeba by przeprowadzić rozmowy lub testy odnośnie zainteresowań i predyspozycji uczniów i na tej podstawie kierować do tematycznych klas z możliwością przemieszczania się pomiędzy nimi. Młodzież w tym wieku szuka swoich możliwości i czas szkoły średniej jest właściwy na ostateczną decyzję. Szczegółowa wiedza winna być rozwijana w trakcie studiów i to z praktycznym jej aspektem. Teoria bez praktyki jest miałka – twierdzi pan Michał.

 

Zdyscyplinowany Aleksander zauważa, że: – Czytanie zaleconych lektur wymaga za dużo czasu, który mógłbym spożytkować na rozwijanie swoich zainteresowań. Póki co nie jestem do końca pewien, co mogłoby stanowić istotę mojego życia, ale mam przeczucia, że to co wcześniej mnie bawiło w ramach domowych eksperymentów – wyrób pachnącego mydła – czyli skłonności do chemii, być może zdecyduje o wyborze profilu klasy w szkole średniej. Ale to nic pewnego. Jest tyle innych, interesujących dziedzin, które trzeba poznać, żeby wyrobić sobie zdanie, więc tak naprawdę jeszcze nie wiem jaką dziedzinę nauki chciałbym zgłębiać – dodaje nastolatek.

 

Zapewne wielu innych rodziców i uczniów boryka się z podobnymi dylematami. Co więcej, mają absolutną rację, że wiedza bez utrwalenia szybko się ulatnia. W związku z tym warto zapytać jakiego rodzaju wiedza? Komu przydał się w codziennym życiu tangens, cotangens, sinus i cosinus? Ile razy mieliśmy w życiu do czynienia z praktycznym zastosowaniem całek i logarytmów? Liczby urojone w matematyce były interesujące, ale w życiu mało przydatne. Geometria wykreślna też miała swoje uroki, ale zastosowanie w zarabianiu na życie raczej szczątkowe.

 

Można wymieniać długo. W obecnych czasach lepiej chyba nauczać, jak nie dać się oszukać w przestrzeni cyfrowej. Na pewno jest wiele pomysłów, ale jedno jest pewne, że współczesne czasy wymagają kompatybilnego nauczania.

 

B. Walas

Fot. FB T. Zygnarowskiego

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do