Reklama

Artysta z Pływaczewa

Gazeta CWA
22/05/2018 09:00

22 maja 2017 roku zmarł Henryk Klimek – autor wielu publikacji o charakterze autobiograficznym, prawnik i poeta. Miał 84 lata. W pierwszą rocznicę jego śmierci wspominamy sylwetkę artysty oraz przyglądamy się jego mniej znanej pracy – tomikowi wierszy „Egzysterki”

– Z wielką radością oddaję do rąk Czytelników tomik egzystencjalnych rozważań, radości, smutków i rozterek, nazwanych przeze mnie „Egzysterkami”. Obejmuje on wiersze zebrane z okresu 13 do 75 roku mojego życia, tj. z lat 1946-2008” – pisał Henryk Klimek we wstępie do publikacji. 

Kiedy pisarz udostępniał swoje liryki w 2008 roku, był już znanym autorem autobiograficznego cyklu „Czas utraconego dzieciństwa”, za który otrzymał liczne nagrody (m.in. wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie „Moje wojenne dzieciństwo”). To właśnie spisanie traumatycznych wspomnień przyniosło Klimkowi lokalną sławę. 

Henryk Klimek urodził się w 1933 roku i spędził pierwsze lata swojego dzieciństwa w pływaczewskim majątku, z którego wraz z rodziną został wysiedlony, gdy tylko wybuchła II wojna światowa. W majątku tym, otoczonym licznymi drzewami i łąkami, żyją do dzisiaj jego krewni. Nadal jest widoczny z głównej drogi mieszczącej się między Kowalewem Pomorskim a Wąbrzeźnem. Chłopiec, który miał w przyszłości zostać pisarzem, wraz z matką i pięciorgiem rodzeństwa stał się więźniem nazistowskiego obozu dla Polaków w Toruniu (tzw. Szmalcówki). Jego ojca natomiast bestialsko zamordowano w 1939 roku w Łopatkach. 

Nie ulega wątpliwości, że tak traumatyczne wydarzenia ukształtowały Klimka twórczo. Nikt z nas nie spyta już pisarza, dlaczego zdecydował się spisać osobiste dramaty w książkowych formach. Być może „Czas utraconego dzieciństwa” stał się dla zmarłego już artysty próbą poradzenia sobie z tragicznymi doświadczeniami wojennymi, śmiercią jednej z najbliższych mu osób, utratą domu i poczucia bezpieczeństwa. Klimek tworząc wspomnieniowy cykl, został autorem swoistego mitu o własnej rodzinie, dzieciństwie, wsi, w której się urodził. Przez całe swoje życie opowiadał o rodzicach nostalgicznie i ciepło, nawet jako dojrzały pisarz nadużywał zwrotów „mamusia”, „tatuś”. Klimek jednoznacznie oddzielił we wspomnieniowym cyklu to, co dobre i moralne od tego, co złe, przeciwstawił sylwetki kochającej całą sobą mamy i ojca – niezwykłego patrioty (wszak posła toruńskiego okręgu II RP)  – z terroryzującą kraj falą nazistów. 

Zdaje się, że niejednokrotnie literatura była dla Henryka Klimka próbą poradzenia sobie z demonami przeszłości i konsekwencjami wynikającymi z podjęcia trudnych decyzji. W 2001 roku wydał książkę „Zrozumieć i wierzyć bez dogmatu”, w której przedstawił własną perspektywę wiary opartej na rozumie i ukazał wizerunek Boga „oczyszczonego” z antropomorfizmu. Twierdził, że odczuwa powołanie, ale jest to powołanie poetyckie. Pisał: „Moje skrome powołanie poetyckie nie wypływa z obowiązku ani prób eksperymentu, lecz ze słyszenia, jak trawa rośnie, z marzeń i z tego, co w sercu gra… oraz umiejętności pisania zrozumiale także prozą”. 

Henryk Klimek musiał być pisarzem z powołania, człowiekiem czerpiącym siły z pasji, która jest okrutnie wymagająca i niesprawiedliwa. Każdy, kto choć raz próbował stawiać kroki w świecie literatury, zdaje sobie sprawę, na jak liczne przykrości został narażony pisarz. Klimek pisał powieści, nie wiedząc, czy jakikolwiek wydawca zainteresuje się jego pracą, pisał więc za darmo i po godzinach, potem na emeryturze narażając swój organizm na liczne dolegliwości i zgarbienia. Często dopłacał wydawnictwom z własnej kieszeni i organizował darmowe spotkania autorskie.

Najpełniej ukazuje się nam osobowość pisarza w „Egzysterkach”, w których Klimek zawarł wszystkie swoje wiersze pisane od trzynastego roku życia. Tomik ten, jedyny w dorobku twórcy, emanuje wręcz onieśmielającą odbiorcę szczerością. Trudno wymagać od trzynastolatka, aby pisał wiersze dobrze, w „Egzysterkach” można więc znaleźć utwory nieporadne językowo, jak na przykład ten o „narkotycznych kamikazach”, którzy „pod urokiem doznań mglistych odpływają w iluzji rejs, czasem roznoszą aids”. Autor rekompensuje nam swoje liryczne potknięcia nie tylko wierszami o filozoficznej, często sofijskiej treści, ale także licznymi erotykami, a co ciekawe, każdy z nich dedykuje innej kobiecie. „Egzysterki” są zbiorem tekstów, które z jakichś powodów nie zostały wcześniej wydane, próbą podsumowania swojej twórczości.

Henryk Klimek po wojnie nigdy nie powrócił do swojego majątku, choć często go odwiedzał. Ostatni okres życia spędzał na przyjazdach z Torunia (gdzie mieszkał) do Pływaczewa, by kultywować pamięć o swojej rodzinie. Z jego inicjatywy powstała w Gminnej Bibliotece Publicznej w Pływaczewie „Izba pamięci”, w której umieścił liczne pamiątki po zmarłych rodzicach (izbę tą można zwiedzać w godzinach otwarcia placówki). Do końca swoich dni jeździł polonezem, nosił płaszcz i kapelusze, całował kobiety w dłonie i rozweselał je błyskotliwymi anegdotkami. Chyba nikt nie spodziewał się śmierci pisarza. Nie ulega wątpliwości, że straciliśmy wiele, tracąc niezwykłą osobowość i jej twórczość. Pozostaje nam jedynie pocieszać się faktem, iż rękopisy nie płoną i dorobek Klimka jest nam nie tylko znany, ale także powszechnie dostępny.
 

Aleksandra Góralska
fot. nadesłane

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do