
Jest wśród nas więcej osób zainteresowanych przyrodą w swoim otoczeniu, której los nie jest im obojętny. Świadczy o tym odzew na naszą ostatnią publikację.
Po opublikowaniu artykułu pod nazwą: „Akcja dąb w Dębowej Łące”, w numerze 34 z 27 sierpnia br. naszego tygodnika kilku mieszkańców gminy podzieliło się z autorką ww. tekstu swoimi refleksjami na ten temat. Zgodnie z wypowiedziami naszych rozmówców przyczyną próby wycięcia zabytkowego dębu była chęć pozyskania drewna na zimę. Osoba, która stwierdziła domniemane zagrożenie ze strony dębu, zapewne zauważyła także wcześniejsze działania zabezpieczające jakiemukolwiek nieszczęściu w tym konkretnym przypadku.
Oczywistym jest, że to ktoś z tego rejonu zamieszkania czy pracy, bo okolice są raczej mało ruchliwe i poza głównymi drogami. Słusznie zauważono, że w najbliższej okolicy jest kilkadziesiąt absolutnie martwych drzew i do tego też dębów. Rzeczywiście po drodze do bohatera – dębu – tamtego artykułu widzieliśmy kilka absolutnie uschniętych i martwych drzew, które przy każdym silniejszym wietrze mogą się złamać.
– Dlaczego zgłoszenie tej „osoby z zewnątrz” nie dotyczyło bardziej realnego zagrożenia, jeżeli zna ten teren i musiała widzieć te obumarłe drzewa? – pyta jeden z rozmówców i zaraz dodaje: – wyjaśnienie nasuwa się jednoznaczne. Z tego konkretnego dębu o ponad 5-metrowym obwodzie można uzyskać około 30 metrów bieżących drewna lub nawet więcej.
Nawet nie znając się na przelicznikach dotyczących drzew rosnących, możemy jedynie stwierdzić, że za m3 drewna do kominka, zwłaszcza gdy jest to dąb, płaci się 200 zł za kubik plus koszty transportu. Trudno uwierzyć, by taki przelicznik stanowił dla kogokolwiek motyw uśmiercenia pięknego i zabytkowego dębu.
– Dlaczego zgłoszenie nie dotyczyło tych suchych drzew przy drodze, którym być może i korzenie już zgniły? – rozważa mieszkanka wsi. One stanowią rzeczywiste zagrożenie. Ale, że chore to i rachityczne, więc dużo mniejsze, a więc i metrów drewna z nich pozyskanego, znacznie mniej.
Czyżby narzucające się wyjaśnienie było aż tak proste? Nie udało nam się znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Co gmina to inne rozwiązanie. Podobno na tym terenie – twierdzą nasi rozmówcy, drewnem ze ściętego drzewa zajmują się ścinający lub okoliczni mieszkańcy. Biorąc pod uwagę taką możliwość, najbardziej zainteresowani powinni być ci, którzy chcą zaoszczędzić na transporcie drewna. Hipoteza postawiona, chociaż może być absurdalna. Ważne, że dęby w Dębowej Łące mają więcej obrońców.
Tekst i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie