
W ostatnim numerze CWA pisaliśmy o mistrzu i wicemistrzu Polski, którzy mieszkają w naszym mieście. Poza dumą z sukcesów wąbrzeźnian warto poszerzyć swoją wiedzę na temat uprawianej przez nich dyscypliny sportu.
Aktualny wicemistrz Polski Robert Kuć, będący od lat w czołówce rankingu polskich zawodników, zapytany o swoje spostrzeżenia dotyczące uprawianej dyscypliny sportu mówi:
– Zacząłem swoją przygodę ze sportem w wieku 14 lat, a to jest równoznaczne, że trenuję ponad 30 lat. Uprawianie jakiejkolwiek dyscypliny sportu wiąże się z dyscypliną, która ma wpływ na inne sfery życia. Jeśli chce się cokolwiek osiągnąć to ani pogoda, ani chwilowa niedyspozycja nie mają racji bytu. A wsparcie innych jest kluczowe. Nawet w rzekomo indywidualnych dyscyplinach sportu bez pomocy zaufanych osób niczego się nie osiągnie. Mówiąc wprost i odnosząc się do bieżących wydarzeń, stwierdzam, że bez Mariusza Palcowskiego nie mam szans funkcjonować. Każdy z nas musi mieć asekurację, a do tego potrzebne są umiejętności i zaufanie. Zdarzały się przypadki śmierci na różnego rodzaju zawodach, gdy sztanga lądowała na szyi lub klatce piersiowej zawodnika. W tym drugim przypadku dochodziło do zawału i zejścia – mówi Robert Kuć.
– Same zawody to też wyzwanie, przynajmniej na początku. To jest nie tylko walka z ciężarem, ale również przestrzeganie ściśle określonej procedury komend. Zdarzyło mi się na początku kariery, że oderwałem na kilka centymetrów głowę od ławki i okazało się, że to mnie dyskwalifikuje. Doświadczenie i w tym względzie nie jest bez znaczenia. Nigdy nie podpiszę się pod stwierdzeniem, że sport to zdrowie. Ilość kontuzji i urazów uniemożliwia mi taki ogląd sytuacji. Rzeczywiście przy odpowiedniej opiece medycznej i rehabilitacyjnej można odnoszone przez zawodników kontuzje zmniejszyć o 50-70%. Ale wiadomo, że taka piecza generuje koszty, a nikt nie chce ich ponosić. Reprezentuję barwy klubu z Dąbrowy Górniczej, bo szefem klubu jest rodowity grudziądzanin Grzegorz Leski. To jemu zawdzięczam możliwość startu w zawodach. Z wąbrzeską Unią zawsze były problemy – twierdzi Robert Kuć.
– I na zakończenie mojej wypowiedzi dodam, że tak jak było w 2019 roku na Mistrzostwach Polski w Spale, brakuje naszym zawodom publiczności. Są sami zawodnicy, osoby wspomagające czy towarzyszące, ale brak prawdziwych kibiców w tej dyscyplinie sportu. Może bierze się to stąd, że bywalcy siłowni stawiają na wygląd, a nie moc. Tworzenie rzeźby od trójboju czy wyciskania dzieli ogromna przepaść. Problem tkwi w technice treningu, wytrwałości i przeogromnej pracy, wykonywanej systematycznie. Dlatego chyba ten sport jest niszowy i poniekąd elitarny – kończy Robert Kuć.
O przybliżenie tematu poprosiliśmy eksperta w tej dziedzinie, utytułowanego Witolda Krawczyka.
– Moja przygoda ze sportem siłowym zaczęła się od zapisania się na siłownię Ursus przy MKS Unia, którą prowadził Robert Żurawski. Stało się tak trochę za sprawą mojego kolegi Krzysztofa Wiśniewskiego, który już tam trenował. Wydaje mi się, że miałem wtedy 16 lat, więc musiało być to w roku 2001. Moją motywacją była potrzeba stania się silniejszym. Trenowałem regularnie 3 razy w tygodniu po 2-3 godziny i jak to na początku drogi ze sportami siłowymi bywa, notowałem szybkie przyrosty siły. Po około 1,5 roku treningu miały miejsce zawody w Kurzętniku. Propozycja udziału w nich i spróbowania swoich sił była kusząca, więc pojechałem. Były to bodajże zawody w trójboju siłowym, czyli przysiad, wyciskanie leżąc i martwy ciąg. Nie miałem aspiracji do żadnego imponującego rezultatu. Chciałem się sprawdzić i dorzucić punkty dla drużyny. Zająłem wtedy jakieś odległe miejsce, ponieważ rywalizacja odbywała się tylko z podziałem na kategorie wagowe, bez uwzględniania wieku zawodników. Startowałem więc na równi z utytułowanymi seniorami z wieloletnim doświadczeniem. Jednak sama atmosfera zawodów urzekła mnie. Chęć poprawienia swoich życiówek, duch drużyny i przynależność do niej stały się motywacją do dalszych treningów. Te pierwsze zawody i ich klimat wciągnęły mnie na maksa. Od następnego dnia myślałem już tylko jak trenować, żeby poprawić swój wynik w następnych zawodach. Ludzie, którzy wtedy tworzyli tę atmosferę, robili super wyniki i zdobywali medale dla Unii. Byli to: Robert Żurawski, Artur Piskorski, Robert Kuć, Piotr Pirowski, Dawid Wielgosz i z młodszych chłopaków Mariusz Palcowski i Krzysztof Wiśniewski.
Największe sukcesy Witolda Krawczyka to: wicemistrz Polski juniorów u-20 2004 i 2005 r. oraz u-23 w trójboju siłowym w 2006 r.; dwukrotne mistrzostwo Polski juniorów u-23 w trójboju siłowym w latach 2007-2008 (jednocześnie drugie miejsce w klasyfikacji OPEN – wynik liczony w punktach w stosunku podniesionych kilogramów do masy ciała spośród wszystkich kategorii wagowych); mistrz Polski juniorów u-23 w wyciskaniu leżąc w 2008 r. oraz wygrana klasyfikacji OPEN; mistrz Polski seniorów w wyciskaniu leżąc w roku 2009; trzykrotny udział w Mistrzostwach Świata Juniorów, w których zajmował 4-5. miejsca.
Zapytaliśmy naszego eksperta o porównanie bieżących wydarzeń w tej dyscyplinie z wcześniejszymi, gdy sam był zawodnikiem.
– W latach 2006-2009, gdy startowałem w zawodach, jedyną liczącą się federacją była IPF (International Powerlifting Federation), w której zrzeszony był PZKFiTS (Polski Związek Kulturystyki Fitness i Trójboju Siłowego). Wszyscy zawodnicy startowali w zawodach pod patronatem tej federacji. Poziom był bardzo wysoki, a trójbój siłowy i wyciskanie w pozycji leżąc cieszyły się stosunkowo dużą popularnością. Zdarzało się wtedy, że w jednej kategorii wagowej startowało 25-30 zawodników, co stanowiło wymagającą konkurencję. W późniejszych latach popularność dyscyplin siłowych spadła. Jednak od kilku ostatnich lat zauważa się mocny skok w zwiększeniu popularności, co należy przypisać rozwojowi branży fitness i nagłośnieniem w mediach społecznościowych. Powstało też więcej federacji, więc jest gdzie startować. Ogólnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że obecnie jest dużo większa świadomość ludzi uprawiających sport, w tym trenujących dyscypliny siłowe. Ułatwiony dostęp do informacji, metod treningowych czy wszelkich nowinek w tym zakresie też nie jest bez znaczenia. Dzięki temu z roku na rok są lepsze wyniki, a trójbój siłowy znalazł swoje odbicie w strukturach akademickich. Co roku odbywają się Mistrzostwa Polski AZS w trójboju siłowym – wyjaśnia Krawczyk.
– Aktualni mistrzowie z Wąbrzeźna, czyli Mariusz Palcowski i Robert Kuć siedzą w tym sporcie pewnie około 20 lat. Ich wyniki to nie przypadek. Mariusz był już mistrzem Polski juniorów u-23 w wyciskaniu leżąc i kilkukrotnym wicemistrzem Polski seniorów, a dla Roberta to też nie pierwszy medal z MP. Jednak żeby dojść do tego poziomu, który obaj prezentują, trzeba trenować regularnie cały rok, a samo przygotowanie do zawodów trwa minimum 12 tygodni. Wówczas wszystko jest podporządkowane reżimowi łącznie z treningiem, odżywianiem i regeneracją. Pomijając sam trening, który jest bardzo specjalistyczny i wyczerpujący, dochodzi również przygotowanie mentalne, aby nie spalić się na zawodach i wykorzystać swój potencjał w 100%, gdzie mamy tylko 3 podejścia, żeby to zrobić. Mariusz musiał wycisnąć ciężar 240 kg w trzeciej próbie, aby zostać mistrzem Polski, ponieważ jego przeciwnik zaliczył 235 kg (tyle co Mariusz w pierwszej próbie), a był od niego minimalnie lżejszy. Jedno podejście, jedna szansa, żeby zostać mistrzem Polski – udało się. Robert wystartował bardzo dobrze i zaliczył rekord życiowy 225 kg, co dało srebrny medal w grupie Masters 40-49 lat, niestety złoto było jeszcze tym razem poza zasięgiem. Jeszcze raz gratulacje – cieszy się Witold Krawczyk.
Na zakończenie wypowiedzi naszego eksperta warto podkreślić znaczenie sportu w życiu człowieka.
– Każdy, kto trenował jakąś dyscyplinę sportu na poważnie, powie, że sport hartuje charakter. Wyniki sportowców to efekt ciężkiej wieloletniej pracy, systematyczności treningów, niepoddawania się, walki z kontuzjami i urazami, ale także jest to efekt „drużyny”. Według mnie nie ma takiego sportowca, który sam z siebie w pojedynkę osiągnąłby mistrzowski tytuł. Bardzo ważna jest atmosfera w drużynie, pomaganie sobie w trakcie treningów, wzajemne wsparcie, koleżeństwo, zaufanie, a nawet przyjaźń. To właśnie daje sport i pomaga w osiąganiu dobrych rezultatów nie tylko w sporcie – zapewnia nasz rozmówca.
Dziękując za przybliżenie zagadnień związanych ze sportem siłowym, pozostaje życzyć zawodnikom pełnych publiczności trybun podczas zawodów.
B. Walas, fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie