Reklama

Marek Piekarczyk wystąpił w Wąbrzeskim Domu Kultury

Gazeta CWA
01/02/2019 09:33

Takich koncertów się nie zapomina. 25 stycznia na scenie Wąbrzeskiego Domu Kultury wystąpił Marek Piekarczyk, wokalista, autor tekstów i muzyki, radiowiec. Niegdyś frontman heavy metalowej grupy TSA, juror programu The Voice of Poland, lider różnych projektów muzycznych. Wąbrzeskiej publiczności artysta zaprezentował program „Marek Piekarczyk Akustycznie”. Na scenie towarzyszyli mu Tadeusz Apryjas (gitara, wokal) i Jacek Borowiecki (perkusja)

Rockandrollowiec we fraku zaczarował publiczność

Po niemal dwugodzinnym występie, podczas którego Piekarczyk zaśpiewał m. in. utwory ze swojej płyty „Źródło”, ale też piosenki znakomitych artystów jak Krzysztof Klenczon, Andrzej Zaucha czy Michaj Burano, w kawiarni „Styl” odbyło się kameralne spotkanie z publicznością. Już w trakcie koncertu Marek Piekarczyk dał się poznać również jako pełen iskry, humoru i bezpretensjonalności stand-uper. Każdą piosenką poprzedzał ciekawą, najczęściej pełną humoru historią. Od pierwszych słów nawiązał bezpośredni i niezwykle sympatyczny kontakt ze słuchaczami. Niezmiennie potężny i charyzmatyczny wokal Piekarczyka wybrzmiał w pełnej okazałości, kiedy artysta zaśpiewał bez użycia mikrofonu. A sala widowiskowa WDK do najmniejszych nie należy. Wirtuozeria Tadeusza Apryjasa (niesamowita gitara!) i subtelna perkusja Jacka Borowieckiego dopełniły reszty. Publiczność była oczarowana.

Podczas rozmowy z fanami w „Stylu” Marek Piekarczyk opowiadał m. in. o swoich muzycznych doświadczeniach (i tych dobrych, i tych złych), ludziach, życiu, rodzinie, kuchni, wegetarianizmie. Nieodmiennie dowcipnie, serdecznie i gawędziarsko.

– Pierwsze pieniądze za swoją muzykę zarobiłem dopiero, kiedy skończyłem trzydzieści lat – wspominał. – Nie pamiętam dokładnie, ile tego było, ale do domu przywiozłem całą papierową torbę pieniędzy. Wróciłem z trasy, a moja „’stara stara” była coś nie w sosie. Zapytałem, co by ją uszczęśliwiło? Odpowiedziała, że maszyna do szycia. Wsiadłem więc z tą kasą do taksówki i pojechałem do jedynego wówczas sklepu w Bochni. A były to czasy, kiedy na półkach można było znaleźć tylko jakieś sznury do żelazek. Przed sklepem kolejka, ogromna. Ludzie stoją, siedzą na jakichś leżakach, wyczekują. Pytam „co dają?”. „Jeszcze nic, ale mają coś rzucić” – padła odpowiedź. Wszedłem do sklepu, stawiam tę torbę pieniędzy na ladę i mówię, że chcę maszynę do szycia. Sprzedawczynie zdziwione, robią wielkie oczy, czego ja chcę? I nagle, do sklepu wchodzi sobie babcia. Ludzie, tu musiały zadziałać jakieś tajemnicze anioły! Babcia wchodzi i mówi: „Dzień dobry. Czy ja mogę oddać taką maszynę do szycia? Kupiłam dla wnuczki, ale ona nie potrzebuje”. A sprzedawczyni na to: „A ma pani paragon?”. Babcia przestraszona, że nie ma czegoś takiego i co teraz będzie? Wyprowadziłem więc babcię ze sklepu, wcisnąłem jej wszystkie pieniądze w zamian za maszynę i uszczęśliwiony wróciłem do domu – opowiadał bohater wieczoru.

Na zakończenie był również czas na bezpośrednie rozmowy z artystą, autografy i pamiątkowe zdjęcia.

Tekst i fot. 
Krzysztof Zaniewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wabrzezno-cwa.pl




Reklama
Wróć do