
Dywagacje na temat wyższości magicznych świateł nad oszczędzaniem energii elektrycznej autorstwa naszego Czytelnika mogą skłonić do refleksji
Ilość i bogactwo iluminacji świątecznych stanowi podstawę konkurencji pomiędzy miastami, a nawet w większych aglomeracjach sprowadza się do rywalizacji wśród poszczególnych dzielnic. Niekiedy stanowi to atrakcję turystyczną jak w Sieradzu. – I wszystko jest w porządku, tylko po co wyłączać prąd na godzinę podczas różnych akcji ekologicznych – zastanawia się obieżyświat, będący w przedświątecznym czasie w wielu większych i mniejszych miastach Polski.
Jego spostrzeżenia są następujące: – Dużo formy, a treści brak. Niby wszyscy dbamy o naszą planetę i wzajemnie motywujemy się do oszczędzania prądu, korzystania z używanych ubrań i dbałości o recykling. Piękne słowa, świetne przesłanie, a realizacja żadna. Gdziekolwiek byłem, a prowadzę wyjątkowo mobilny tryb życia, wszędzie jest podobnie. Mnóstwo świątecznych dekoracji, które zżerają energię elektryczną i są zbytkiem oraz luksusem, na który mieszkańców naszej planety już po prostu nie stać. Naprawdę święta Bożego Narodzenia bez dodatkowych iluminacji nie mają prawa bytu? Jak spędzali ten szczególny czas nasi przodkowie, którzy nawet nie znali lampy naftowej? Czy rzeczywiście było gorzej, czy może znacznie lepiej? Mnie wydaje się, że świąteczny czas wymaga bliskości rodziny i była ona bardziej osiągalna w czasach przed elektryfikacją niż teraz. Bardzo chciałbym się mylić, ale wszystko wskazuje na to, że przy obecnej liczebności mieszkańców Ziemi takie zabawy z nadmiarem zużycia elektryczności prowadzą do szybszej samozagłady naszej cywilizacji – konkluduje obywatel świata.
W wolnej chwili warto zastanowić się nad słusznością spostrzeżeń naszego Czytelnika.
Oprac. B. Walas
Fot. nadesłane
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie