5 lutego w Wąbrzeskim Dom Kultury została otwarta wystawa pt. „Militaria I Rzeczypospolitej”. To nie lada gratka dla wszystkich miłośników historii oraz dawnej broni i sztuki wojennej.
Współtwórcami ekspozycji są członkowie Bractwa Rycerskiego Komturii Radzyńskiej (Mieczysław Łata) oraz Golubsko-Toruńskiego Bractwa Rycerskiego (Andrzej Stasiński, Marek Małolepski i ks. Paweł Dąbrowski). Eksponaty ze swojej kolekcji prezentuje również wąbrzeźnianin Jerzy Skrzyniecki. Dzięki ich historyczno-kolekcjonerskiej pasji mamy okazję oglądać m.in. miecze, buzdygany, broń czarnoprochową, sztylety, tarcze rycerskie, zbroje oraz chorągwie.
Wystrzał z piszczeli w wykonaniu Mieczysława Łaty hucznie oznajmił otwarcie wystawy. - Skąd nazwa tej broni? Piszczel po prostu dlatego, że osadzona jest na długim drzewcu, daleko od uszu i dlatego jest łaskawsza dla słuchu strzelającego - wyjaśnił Mieczysław Łata. Natomiast prezentacji autorów wystawy dokonała dyrektor WDK Gizela Pijar. - Galeria Wąbrzeskiego Domu Kultury na co dzień wygląda nieco inaczej niż obecnie. Dzisiaj przybrała wyjątkowy wygląd dzięki naszym pasjonatom, którzy pochodzą z Ziemi Wąbrzeskiej, Ziemi Radzyńskiej, jak również z Ziemi Golubsko-Toruńskiej. Ta wystawa to dzieło kilku osób od lat zaangażowanych w ruch rycerski, pasjonatów replik dawnej broni, które dzisiaj mamy okazję oglądać. i Dzięki temu popularyzować historię - mówiła szefowa domu kultury. - Gdy próbowaliśmy policzyć, ile eksponatów znajduje się na tej wystawie, to okazało się, że jest ich ok. 200. Imponująca kolekcja, a to tylko niewielka część zbiorów, które posiadają autorzy ekspozycji - dodała.
Jednym z wystawców jest Andrzej Stasiński herbu Drogomir. - To jeden z najstarszych polskich herbów, nadany w bitwie pod Płowcami - mówi Andrzej Stasiński Jak podkreślił, pasję historyczną zaszczepili w nim rodzice. Z ruchem rycerskim jest związany od dwudziestu trzech lat i w swojej karierze "wypasował" dziewiętnastu rycerzy. - Skąd zamiłowanie do historii? Myślę, że to, co kiedyś zostało przez ludzi zrobione, należy zachować jak najdłużej. Wiadomo jednak, że czas jest nieubłagany. To, co uda się nam uratować, to pozostawimy innym. Nasza pasja polega nie tylko na ubieraniu się w piękne stroje z epoki, ale także na kształtowaniu postaw i zachęcaniu innych, szczególnie młodych ludzi, do interesowania się własną historią. Choć nie jest to w XXI wieku łatwe - podkreśla.
Kolejny z autorów ekspozycji ks. Paweł Dąbrowski pieczętuje się herbem Zerwikaptur. - Mój herb przedstawia trzy kozie głowy na żółtym tle. Choć może ktoś by powiedział, że księdzu nie przystoi kozia głowa, bo przecież to symbol zła, szatana. Ale warto zwrócić uwagę na małe czerwone pole w dolnej części herbu. Wskazuje ono, że są to odcięte głowy, a więc głowy pokonanego zła, pokonanego szatana. Herb ten wiąże się także z postacią Longinusa Podbipięty, Zerwikaptura, którego znamy z powieści "Ogniem i mieczem" Sienkiewicza. Z jego dwuręcznym, długim mieczem, takim jak jeden z prezentowanych na naszej wystawie. A Longinus to jedna z moich ulubionych, jeszcze w dzieciństwie, postaci. Moją pasją, wypoczynkiem, tym co lubię robić, jest właśnie praca w drewnie i to, co jest związane z historią. Staram się więc łączyć te dwie rzeczy. Natomiast przystąpienie do bractwa rycerskiego umożliwiło mi szerszy rozwój moich zainteresowań. Warto zauważyć, że stojące na środku sali, ogólnie mówiąc, armaty są wszystkie sprawne. Jeszcze pachną czarnym prochem. Niektóre przedmioty z mojej kolekcji to oryginały, ale większość stanowią repliki używanych od XV do XVII wieku bombardier, hakownic, armat - wyjaśnia ks. Paweł Dąbrowski.
Natomiast Marek Małolepski działa w bractwie od 2002 roku. - Razem z Mieczysławem Łatą zakładaliśmy zastęp w Radzyniu, remontowaliśmy komnatę - mówi Marek Małolepski. Dodaje, że od dziecka interesowała go stal. - Stal jako broń, biała broń sieczna. Ponieważ nigdy nie było mnie stać, aby kupić szablę, to pierwsze zabawy w kuźni pozwoliły mi własnoręcznie wykuć tę broń. To zajęcie bardzo mnie wciągnęło, do dzisiaj daje mi sporą satysfakcję. Jednak sama zabawa w kuźni to nie wszystko. Trzeba było jeszcze sprawdzić, jak ta broń sprawuje się w walce. Stąd wzięła się moja zabawa w rycerstwo - dodaje. Jednym z eksponatów Marka Małolepskiego jest tarcza, której powierzchnia nosi ślady tęgich uderzeń. - Tarcza jest wykonana z blachy o grubości 2,5 mm. Jej wygląd po jednym sezonie mnożna samemu ocenić. Rycerstwo to nie jest zabawa w kotka i myszkę. Jeśli ktoś nie potrafi walczyć, to niestety naraża się na wypadki - dodaje. Marek Małolepski własnoręcznie wykonał np. prezentowaną na wystawie kolczugę. Składa się ona z 65 tysięcy stalowych oczek, razem z tzw. przeszywką waży ok. 10 kg, a praca przy niej zajęła pół roku.
Z kolei elementy stroju artylerzysty omówił Mieczysław Łata. - Hełm musiał być szeroki, ponieważ zasłaniał on twarz artylerzysty podczas oddawania wystrzału z armaty. Chronił go przed poparzeniem. Czarny proch podczas odpalenia przypałów po prostu rozpryskuje się wokół. Ważnym elementem stroju artylerzysty była także skórzane kamizelki, chroniące ciało rycerza.
Ważną częścią ekspozycji są ponadto przedmioty należące do Jerzego Skrzynieckiego. To m.in. miniatury kolubryn, moździerzy, a także kusze, hakownice, pistolety. Pan Jerzy wykonał także armatę stojącą od kilku lat przed Wąbrzeskim Domem Kultury. To replika XIX-wiecznej armaty, takiej samej jak ta, która dawniej stała na wąbrzeskim rynku.
(tekst i fot. Krzysztof Zaniewski)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie