
W starej piosence wyliczano zalety sąsiedzkiej pomocy, a dzisiaj bywa z tym różnie...
Mieszkanka Książek (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) zgłosiła nam problem dotyczący zalania domu. Według jej słów uporczywy sąsiad celowo niszczy jej mienie. – Nie sposób się porozumieć i w sąsiedzkich relacjach znaleźć rozwiązanie ku obopólnemu zadowoleniu – mówi załamana Czytelniczka CWA.
Od lat sytuacja się powtarza z zalewaniem wiosną jej pól i piwnicy domu. Jak twierdzi, przyczyną jest niedrożność drenarki na sąsiednim polu. Sprawę zgłosiła do gminy i uzyskała pomoc, jednak nie do końca rozwiązującą problem. Zaoferowała sąsiadowi pokrycie kosztów udrożnienia odpływu wody z jego terenu, ale nie spotkało się to z pozytywnym odbiorem. – Dzierżawca pola sąsiada starał się jakoś zaradzić, ale nie on jest właścicielem. Ja mam nową drenarkę na swoim terenie, więc problem jest za miedzą – kontynuuje nasza Czytelniczka.
W ostatni piątek (5.03) oceniając na miejscu zakres rozlewiska, zapytaliśmy sąsiada i jego żonę o ocenę sytuacji.
– Nikomu nie zabraniamy wchodzić na nasze pole. Byli urzędnicy, nawet wójt i może być sam prezydent, a i tak nie zmieni to faktu, że woda musi mieć gdzie spłynąć. Po drugiej stronie zabudowań poziom wody jest na tyle wysoki, że nie ma spływu z terenów wyżej położonych. Nie zawsze tak było, bo zimy były suche. Zamiast urzędników należałoby wezwać melioranta, bo tylko fachowiec może zaradzić w tej sytuacji – wyjaśnia wspomniany sąsiad.
Nasza Czytelniczka nie komentuje słów, że nikt nie broni wejścia na pole sąsiada, ale zwraca uwagę, że rów odprowadzający przed studzienką ma znacznie wyższy poziom wody niż za przepustem. I rzeczywiście różnicę widać gołym okiem. Nad studzienką kłębią się ścięte gałęzie i nie wiadomo co jeszcze. Proponuje sąsiadowi, by postarać się przepchnąć zator przy studzience. Ten na propozycję nie reaguje.
O komentarz poprosiliśmy wójta gminy Książki Krzysztofa Zielińskiego.
– W trakcie roztopów woda gromadzi się w najniższym miejscu na obu działkach. Wielokrotnie interweniowaliśmy celem rozwiązania sytuacji skutkującej zalewaniem piwnic domostwa niżej położonego. Pracownicy gminy poszukiwali miejsca niedrożności, odkopali część drenarki i ją oczyścili. Miejsca wlotu nie widać, znajduje się obecnie pod wodą, a przy wylocie dzisiaj jest mniejszy odpływ wody niż wczoraj. Pozostaje też sprawa, niekoniecznie w tym przypadku, likwidowania bagien czy zasypywania rowów i stosowania rur drenażowych o małym przekroju. Woda i tak gromadzi się w tych miejscach lub spływa na tereny niżej położone, powodując rozlewiska oraz podtapiając inne nieruchomości. Brak naturalnych zbiorników powoduje rozlewiska, które mają nie zawsze mile widziane konsekwencje. Dzisiaj wysłaliśmy pismo do właściciela ziemi sąsiadującej z gospodarstwem Pani interweniującej w redakcji CWA i być może problem zostanie rozwiązany – wyjaśnia wójt Zieliński.
Trudno dziwić się naszej Czytelniczce, że zalana piwnica domostwa i pola stanowią utrapienie. Nie do końca można odmówić też słuszności sąsiadowi, że praw fizyki się nie zmieni, a w takiej sytuacji ważne byłoby zdanie melioranta. Docenić też wypada wysiłki lokalnego samorządu, który we własnym zakresie szuka rozwiązania problemu.
Tekst i fot. B. Walas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie